czwartek, 7 kwietnia 2011

rozprawa o wprawie umieszczania rybek w kratkach przez wyuczonego artystę

Zgodność artysty ze mną,
że Jolka to strata czasu
sypie się jak zamek z piasku,
postawiony w trzydziestoośmio
stopniowym upale.

Artysta dowodzi, że nie zawsze
strata czasu jest stratą czasu,
że strata czasu bywa skrótem,
że bywa często, aż zmienia
znaczenie pojęcia skrótu.

Weźmy naukę np. rysowania.
Rysownik rysuje rybkę.
Wyznacza pole z kratkami.
Wybiera rybkę: bocję wspaniałą,
pasiastą, nieco grubawą,

nieco nieśmiałą, ale najlepiej
czującą się w stadzie. Bocja
wydaje dźwięki; klika, co
podważa tezę, że ryby są nieme.
Potrafi też nieźle przerazić,

kładąc się na boku i udając
trupa. Wracając do rysowania;
najpierw nakreślasz owal tułowia,
potem ostry pysk, górną płetwę
i trzy mniejsze pod brzuszkiem,

rozdwojony ogon (w takiej,
nie innej, kolejności). Rysujesz
kontur oka, opadłą dolną powiekę,
uśmiech i teraz dopiero paski,
i pierwsze promienie, i możesz

pokolorować bocję na żółto,
na pomarańczowo, na czarno.
Bez straty czasu niczego się
nie nauczysz. Skrót bez pojęcia
straty czasu to loteria - główna

wygrana nigdy nie trafia się tobie.
Artysta dzieli kartkę na osiem
kratek. Wybiera. Niewykluczone,
że bocję. Jest wspaniała, a on
już zdążył się jej nauczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz