wtorek, 3 lipca 2012

Legenda





bratu

Nie jestem poetką, więc mogę pisać ciągle
o tym samym. Jestem ofiarą i ty nią jesteś. Cierpisz
na syndrom sztokholmski, więc sprzedajesz córkom
jego wrażliwość. Opowiadasz, jak grał na fortepianie,
kiedy one ćwiczą gamę. Tak, na tym samym,
porąbanym i wypchniętym z czwartego piętra, tuż 
przed twoim urodzeniem. Twoje córki i tak dorwą się
do moich komnat, bowiem ciekawość jest silniejsza
od reszty uczuć. Dowiedzą się, że człowiek z książek 
był naszym ojcem. Ich zamek runie? Czy odkryją tylko 
nową salę tortur? 

6 komentarzy:

  1. Najlepszy. Nie mam słów.

    Dla mnie jesteś lepszą poetką niż większość tych, z którymi miewałam styczność. Piszesz sercem i żyłami, a jednak nie wychodzi ciągłe biadolenie na ten sam temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten wiersz powstał, po wiadomości od mojej mamy jak mój brat idealizuje ojca, czego dowiedziała się od jego żony. Niczego nie próbowała prostować - bo i po co, ale mi powiedziała to z jakimś rozżaleniem, że ją obwinia (prawdopodobnie) o wszystkie swoje niepowodzenia. Dojrzewał we mnie i się w końcu napisał.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest strasznie przykre, ale typowe zachowanie. Miałam koleżanki z domu dziecka. Zanim tam trafiły, chodziły głodne, pobite, w dziurawych butach itd. Ale nie dały powiedzieć o rodzicach złego słowa. Czasem mam wrażenie, że to właśnie tak działa. Są dwa typy: albo idealizujesz, albo nie możesz się pozbyć koszmaru. Żadna z opcji nie jest do końca zdrowa, więc nie mogą zrozumieć się wzajemnie. Bo jak można zrozumieć, że ktoś skrzywił dziecko na całe życie? Że nawet po śmierci sieje zamęt, bo niemożliwa jest choćby jedna, wspólna wersja wydarzeń...

    W pewnym sensie plusem (o ile w ogóle można tak powiedzieć) jest to, że można pisać. Nie trzeba się chwytać trywialnych tematów, bo traumy same dojrzewają, kiełkują jak ziarenka i wyrastają w wierszach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje z tymi wierszami, bo ja nie zadzwonię do mojego brata i nie powiem - Bartosz, co Ty pieprzysz. Co Ty za bzdury opowiadasz?
      Moja mama po pierwszym przeczytaniu "genów" poczuła zażenowanie, a teraz ciągle mnie pyta, czy jeszcze mam jakieś egzemplarze, bo chce rozdawać wszystkim swoim koleżankom i kolegom, którzy znali ich jako parę "prawie doskonałą" z Sanatorium, w którym oboje moi rodzice kiedyś pracowali. Nie wiem dlaczego, chce im opowiadać teraz, kiedy to wówczas "krzyczeliśmy o pomoc". Chociaż w "genach" jeszcze nie poszłam na całość. W sumie to już nie wiem na co poszłam, bo w ogóle do tej książki nie zaglądam :)

      Usuń
  4. Całkiem niesłusznie, ale rozumiem powody.
    Na całość pójdziesz w następnej! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tzn. z tym zaglądaniem niesłusznie.

    OdpowiedzUsuń