piątek, 8 kwietnia 2011

Viva Polonia

"Obrazy wraku samolotu w Smoleńsku i śmierć tylu wybitnych przywódców i dowódców wojskowych, którzy prowadzili Polskę do demokracji i dobrobytu, głęboko nami wstrząsnęła. Ale jednocześnie budujące sceny ludzi gromadzących się na ulicach wypełnionych zniczami i kwiatami, zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych, ukazały prawdziwą siłę, wytrwałość i moc polskiego ducha, a także nierozerwalne więzy między naszymi krajami" - napisał Obama.

Jolka mówi, że właśnie Polska,
w TV, posikała się ze szczęścia,
bo Obama oddał hołd ofiarom

katastrofy smoleńskiej.
To znaczy wydał specjalne
oświadczenie z deklaracją

pogłębienie więzi, a już
całkiem więź pogłębi, gdy
przyleci w maju -pewnie

to wszystko ze zdziwienia,
że zapomnieliśmy wysłać
wojsk do Libii, ale hołd

to hołd, należy się nam
pięć minut - dokładnie tyle
ile trwa sikanie i odmowa wizy.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Wyniesieni na ołtarze

Jolka mówi, żebym nie wracała z  Rajchu,
skoro nie muszę pracować ani na zmywaku,
ani przy azbeście.

W Polsce o świętego biją się sportowcy
z bezpłodnymi, aktorzy z miłośnikami
górskich wycieczek, rolnicy z ludźmi nauki,

a Kardynał Dziwisz przewiduje,
że Jan Paweł II zostanie patronem
odzyskanej wolności, jedności i solidarności.

Powinien zostać patronem wszystkich
oszukanych, bezrobotnych i bezdomnych Polaków,
a najlepiej to wykorzystywanych w pracy.

Ponieważ jego świętość mają ogłosić 1-go Maja,
to niech bierze to razem ze świętem pracy,
tak jak zabrał ze sobą huty, fabryki i stocznie,

Jako święty będzie miał prawo wstawić się
u Pana Boga, tylko tak mogą mieć jeszcze
nadzieję, na zmianę losu, miliony rodzin.

Na patrona emigrujących za jakąkolwiek robotą,
choćby na zmywak, albo do azbestu,
Jolka proponuje Donalda.

tęsknota


najpierw wyleciałeś, potem napisałeś;
mówiłem, że ty tu, ja tam, i że będzie
problem. zaczęłam odliczanie. potem

snuję się po mieście. szukam naszych śladów.
są wszędzie. nienawidzę tego miasta bez ciebie.
wracam. wącham pościel: sanktuarium keiko mecheri.
 
związałam się z laptopem jak kruchy brat Jolki
z oknem, którego do łóżka przykuł zanik mięśni,
non stop odświeżam pocztę, płaczę
 
wbrew twoim prośbom; nie chcę, żebyś była
smutna, nie po to się poznaliśmy, żebyś była
smutna - a ja myślę, że po to.

Tłusty czwartek

Jolka zjadła trzy pączki, posypane pudrem.
Będziesz gruba, mówię. Patrzę na jej piersi.
Jędrne, pełne, duże. Przysięgam,
że rozumiem mężczyzn.

Inny teren.
Przejście, Lizol. Skalpel. Cięcie.
Jedna. Druga. Wczoraj
w Castoramie spotykałam Jacka, jej syna.
Pękam, jak skorupka jajka. Myślałam,
że mam grubszą skórę. Płynie ścieżką
wspomnień bułgarska kadarka.
Jolka głośno się śmieje, a ja znowu jestem.

bezsenność


chyba nie było cię nigdzie

kiedy nie było mnie nigdzie spałam
jesteś dobrym miejscem do zasypiania
poza tobą ojciec budzi mnie dyndaniem
za drzwiami gościnnego pokoju jednostajnie
jak wahadło starego zegara po nim albo rwaniem
włosów

zebrałam wszystkie bezsny
kiwam się przed lustrem drewniana i łysa
jak ukradziony wieszak z kina Promyk

studium samotności

‘Podobnie
jak myśl o samobójstwie, myśl o samotności bywa najczęściej jedyną formą
protestu, na jaką nas stać, gdy wszystko zawiodło, a śmierć ma w sobie jeszcze
ciągle więcej grozy niż uroku.” Gustaw Herling-Grudziński — Inny
świat (Część 1: Praca, dzień po dniu)
 
 
 
 
Już nie jestem jak ten rudy szczur z podwórka.
Nie stoję pod drzwiami i nie czekam na resztki.
Na imieniny chodzę sama.
 
Tylko ja, nieparzysta. Nawet Jolka
ma kogoś komu powtarza nie pij,
znowu zrzygasz się w wannie.
 
Wracam samochodem Pościel pachnie lenorem.
Zasypiam bez wódki, prochów i łez  Jak nazywa
się jednostka chorobowa nie potrzebować?
 
Przeciągam, uśmiecham do lustra. Narcyz
przy mnie to pryszczaty szczeniak, myślę
i piszę te swoje monologi, tato.

trzy, pięć, osiem

zatrzymam tylko blizny, mimiczne
bruzdy - tyle mi zostanie po sobie
 - gęsta mapa ciała. gramy 
w karty, cała nasza trójka;
ja, ty, Baśka.

przypominasz swojego ojca, też
tak się śmiał, kiedy zgarnął karty
na dziewiątkę pik. tak samo
głaszczesz Baśkę.

na pewno myślisz, że tak będzie
zawsze. nie będzie. powinno
umierać się przed poznaniem
prawdy.
- grasz bez atu mamo?

nie ma na to tytułu.

Jolka nie jest już dzieckiem,
więc nie będzie to czarna wołga.
Jolka nie jest już młodą dziewczyną,
więc nie będzie to czarna beemka. 
Wymyśli coś innego,
coś, co będzie rosnąć. 
Nie będzie umiała tego nazwać,
a to będzie rosnąć, 
aż nie przeciśnie się
przez żaden otwór w głowie. 
Znajdzie wyjście, jak Ernest 
Hemingway, szerzej otworzy usta.

Lekcja miłości, nie wg. Antoine'a Watteau

Różowa mgła to zjawisko,
które występuje, kiedy kobieta
zakochuje się w mężczyźnie.

Zawsze, tak bywa z mgłą,
mgła opada, powietrze robi się
przejrzyste i kończy się fetes

galantes. Jolka papla i parzy
nam bratka. Mężczyzna zaczyna
jej śmierdzieć, milczy lub mówi

od rzeczy, ma nadpobudliwe ręce,
a wszystkiemu winne przejrzyste
powietrze. Bratek oczyszcza

organizm. Oczyszczanie jest
niezbędne dla prawidłowego
funkcjonowania. Przecież

ludzie nie uciekają od siebie,
gdy śmierdzą
. No właśnie
i to jest wbrew naturze.







/ z cyklu "z Jolką"/
http://www.supershare.pl/?d=CA3F6C032
- czyta Wanda Szczypiorska.
autor joanna fligiel

o literackiej uczciwości i o tym, jak wiedźma potraktowała Whartona

Już nie pamiętam kiedy tak sobie
siedziałyśmy na ławeczce w mroźne,
słoneczne popołudnie. Patrzymy,

jak drepczą gołębie, jedzą moją bułkę,
kochają. Jolka mówi; przynajmniej one,
wszystkie, łączą się w pary na całe życie.

Nieprawda, w Ptaśku czytałam
historię o gołębiej kurwie, co dymała się,
co kilka dni z innym. Ta wiedźma

przechodziła ludzkie pojęcie.
Sprowadzała najlepszych samców.
Same szlachetne odmiany, przy czym

była brzydka. Łapała na swój seksapil.
Uśmiecham się porozumiewawczo (w końcu
uśmiecham się do Jolki) i czekam

(całą sekundę), co odpowie Jolka:
wiesz, ty uwierzysz w każdą bzdurę,
którą opowie ci byle pisarczyk, i tyle.



/ z cylku "z Jolką"/http:/
/www.supershare.pl/?d=95E4C8492
- czyta Wanda Szczypiorska.
autor joanna fligiel

Wojtyto

Śnieży. Spacerujemy tropami
dzieciństwa. Nad świniarnią
mieszkał staruszek z trumną.

Dorośli go omijali, a dzieci
podglądały w szparach okiennic.
Któregoś popołudnia zgubiłam

braciszka. Mama go znalazła,
siedział na trumnie i jadł,
pajdę chleba z cukrem.

Śmierć i życie. Mogę wybrać
urnę, postawić na półce. Wojtyto
umarł, ktoś go znalazł, pochował

i zrobił wielkie sprzątanie.
Widziałyśmy, rozpadającą się
trumnę, wyrzuconą przez okno.

Raz śnieży, raz świeci słońce.
Spacerujemy. Kiedyś w taką
pogodę dzieci lepiły bałwany.

Jolka mówi, że życie jest
jak bałwan w słońcu, strasznie
go dużo na samym początku.



/z cyklu "z Jolką"/
http://www.supershare.pl/?d=AE20E2032
- czyta Wanda Szczypiorska.
autor joanna fligiel

Świat - Fiat

Jolka mówi, że teraz jest tak
w jej firmie, że każą powtarzać:
Jesteśmy lepsi niż Bentley.

Jak to lepsi?  - pyta Jolka,
a to nie jest dobre pytanie
i można za nie wylecieć 

z pracy. Jolka ma kredyt
na dom, na samochód,
więc przestała pytać.

Powtarza. W zamian wie
ile jest warta. Dokładnie
tyle ile frank szwajcarski.




z cyklu "z Jolką"
http://www.supershare.pl/?d=C2CCB93A2
czyta Wanda Szczypiorska.
autor joanna fligiel

Być jak pchła.

Nie myśl o diecie, kiedy zjadasz
kolacje z dwustukilogramowym
gorylem. I tak goryl dmuchnie

ci w twarz dymem z cygara.
Taka demonstracja statusu
seksualnego, przypominająca

rozkraczoną małpkę sajmiri,
która wpycha penisa każdemu
podporządkowanemu osobnikowi.

Skacz sprawnie, jak pchła, z tematu
na temat. Goryl zacznie się wiercić.
Wyglądać, jakby chciał się podrapać.

To z powodu penisa  U pchły
stanowi jedną trzecią długości
ciała i posiada dodatkowe gadżety

łaskocząco-stymulujące. Goryl
z pięcioma centymetrami w erekcji
nie ma z pchłą żadnych szans.

Kamikaze


Zderzaków się nie lakieruje,
są po to, żeby je wyginać,
przypominam sobie słowa

ojca, kiedy podjeżdżam za
blisko barierek pod sklepem.
Jeszcze nie uchwyciłam

sensu życia. Bywa, że go
dotykam. Ocieram lakier.
Jolka mówi, żeby nie

analizować, skupić się
na drobinach przyjemności,
że to ma ten sens, że innego

sensu nie ma. Wierzę, a i tak
rozpędzam się, tam gdzie
powinno się tylko parkować.



z cyklu "z Jolką"
czyta Wanda Szczypiorska
http://www.supershare.pl/?d=00C0929C2
 autor joanna fligiel

dziewczynka i dziewczynka

"Niektóre kawałki szkła były takie duże, że zrobiono z nich szyby(...)
A Zły śmiał się, aż mu się brzuch trząsł, i to go przyjemnie łaskotało.
A w powietrzu unosiły się wciąż maleńkie okruchy lustra.
I słuchajcie, co się stało!"
-  i tak się kończy "Opowiadanie
pierwsze, w którym jest mowa o lustrze i okruchach-
                     Królowej Śniegu" -
Hansa Christiana Andersena - potem zaczyna się drugie pt Dziewczynka i chłopiec"
 
 
 
Pierwszy raz to całuję się
z Jolką. Ma szorstki języczek,
jak kotka i za ciepły oddech,
 
żeby mogło mi się podobać.
Pierwszy raz myślę, że milej
może być z chłopcem. Bez
 
całowania błądzę z inną
w asparagusowych szklarniach
mojego ojca. Nie ma w sobie
 
spokoju i wytchnienia, jak
w oczach Królowej Śniegu,
pewnie dlatego, że ma już
 
trzeciego ojczyma. Opiera
nagość o szklaną ścianę.
Pęka szkło. Odłamek tnie
 
skórę. Krew jak czerwony goździk.
A Zły śmieje się, aż mu się trzęsie
brzuch i to go przyjemnie łaskocze.
 
 


z cyklu  "z Jolką"
http://www.supershare.pl/?d=324361682
czyta Wanda Szczypiorska
autor joanna fligiel


* * * ( w domu bez wiary nie ma cudów)

w domu bez wiary nie ma cudów. przemoc
wchodzi z przekręceniem klucza. dźwięk
zamków jest gorszy od obcych, a za oknem
halny. a po halnym tylko ruina i rozpacz.

w wakacje wyjeżdża się na wieś. pije herbatę
w cienkiej porcelanie, aż do zbiorów orzechów
laskowych. rok w rok czekam na wakacje, a one
znikają w mgnieniu oka jak ich bohaterowie.

zimą z Francji, przychodzą paczki pełne
pomarańczy. buty dostają się bratu bez względu
na rozmiar. nie lubię pomarańczy i wszystkiego,
co rośnie tam, gdzie nie mam w czym dobiec.

kiedy umiera strach, zostają po nim grzechy,
obrzydliwe i nikomu niepotrzebne, jak zęby
w szklance. a potem już wiem, że życie
mija szybciej niż wakacje.

Ja


Wypełnia mnie ciemność.
Pojawiła się jakiś czas temu i ciągle
się pogłębia. Sama nie wiem, może
 
stworzyłam ją w myślach, ale to żadna
różnica. Iluzje trwają dłużej, niż to, co
zwykło się nazywać prawdziwym życiem.
 
Ciemność jest coraz cięższa. Przypomina
węglowy muł. Zalega w dole brzucha. Zmienia
środek ciężkości. Czeka, aż się wywrócę.

Geny

Ojciec nigdy nie był dobrym alkoholikiem,
ani samobójcą. Udało mu się jedno
i drugie, ale po wielu próbach.
 
Źle znosił życie. Bardziej nadawał się
na martwego. Kochałam go i nie
rozumiałam. Jolka twierdzi,
 
że jestem taka sama. Wściekam się,
bo cóż może wiedzieć ktoś, kto miał
z nami tylko wspólną klatkę schodową.






z cyklu "z Jolką"
czyta Wanda Szczypiorska
http://www.supershare.pl/?d=ED1AEEA32






Joanna Fligiel - wywiad
Joanna Fligiel w rozmowie z Grażyną Koszewską





Grażyna Koszewska: Witam Cię, Asiu, bardzo serdecznie i dodam na wstępie, że bardzo się cieszę i dziękuję za to, że przyjęłaś zaproszenie do wywiadu. Żałuję, że nie możemy spotkać się osobiście, ale w dobie oplatającej nas sieci internetowej i szybko mijającego czasu, spotkania towarzyskie niestety w większości przeniosły się na wirtualny grunt. Przeglądam na bieżąco zdjęcia, które zamieszczasz na Facebooku. Jesteś odważna?

Joanna Fligiel: Myślisz Grażynko, że profil Joanny Fligiel należy do szczególnie odważnych? Raczej myślę, że jestem "tchórzem". Od lat uprzykrzają moje życie ataki paniki, które nawet zdarzają się nawet wtedy, kiedy bardzo dobrze się czuję. Ona taka jest, atakuje z zaskoczenia, chce trafić kogoś w chwili, kiedy najmniej się spodziewamy. To przebiegła choroba. Poza tym lubię łatwe sukcesy. To z odwagą ma niewiele wspólnego.



G.K.: Myślę, że jesteś otwarta na ludzi. Jesteś piękną, interesującą kobietą o tajemniczym spojrzeniu. Słowo „tchórz” ma dla mnie pejoratywne zabarwienie i nie oceniam ciebie z tej perspektywy. Ta panika, o której wspominasz, dotyczy konkretnych sytuacji?

J.F.: Nie boję się pająków, myszy, ciemności ani samotności, jeśli o to chodzi. Boję się tylko i aż, utraty kontroli nad własnym ciałem na oczach innych ludzi. Medycyna twierdzi, że mój mózg błędnie informuje, bije na alarm z powodu niebezpieczeństwa, którego nie ma. Ostrzeżenie jest tak wiarygodne, że trudno w nie nie uwierzyć. U mnie objawia się głównie wrażeniem, że tracę równowagę, spadam, tętno głupieje, za szybko, za płytko oddycham, w końcu tracę kontrolę nad ciałem - mdleję. Lęk, że stracą kontrolę na oczach innych, wywołuje uczucie wstydu, wstyd potęguję objawy szczególnie w miejscach, gdzie wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą (uśmiech). Panika to strach nieuzasadniony, obawa przed czymś, czego nie ma. Nie powinno mylić się paniki ze strachem - strach może uratować życie, panika jest chorobą, które może je zrujnować. Nie mylcie też paniki z histerią, bo z nią również nie ma nic wspólnego.To z powodu paniki unikam gali. Internet jest dla mnie idealnym miejscem, mogę w pełni być sobą.



G.K.: Na Liternecie, gdzie jest ponad pięćdziesiąt twoich wierszy, napisałaś otwarcie o swojej przeszłości. Nie będziemy o niej mówić w sposób bezpośredni, bo wiele opisałaś w wierszach. Twoje życie zdeterminowało kierunek pisania. Masz jakiś swój ulubiony wiersz?

J.F.: Szkoda, bardzo cenię bezpośredniość (uśmiech). Mój ulubiony wiersz to Trzecia. Jest ulubionym większości moich czytelników, dlatego i moim. Widocznie akceptacja, płynąca z zewnątrz, jest mi do „ulubienia” niezbędna. O czym jest ten wiersz? Zacytuję Waldka Kazubka "Joanna Fligiel w słynnej Trzeciej puściła temat dosłownie przez własną macicę, opowiedziała Historię i Dramat, ale poprzez dzień dzisiejszy, wspomnienie babki i dramat współczesnej kobiety bezpłodnej." 
Trzecia to historia z trzech perspektyw: osobistej, rodzinnej i narodowej, napisana moim "ulubionym" stylem: krótkimi frazami i rymami. Można przeczytać tekst w Strefie Twórczości. 



G.K.:Trzecia to doskonały tekst. Przemyślany i wyrwany z serca. O bezpośrednim wpływie życia na wiersze nie chciałam rozmawiać, ale w sumie może powinnyśmy? Jak sądzisz, gdyby Twoje życie było inne i gdyby nie traumatyczne zdarzenia, których byłaś nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem, byłabyś kimś innym? Jesteś dumna z siebie? Akceptujesz wszystkie swoje decyzje teraz po czasie?

J.F.: Moja poezja - moje życie, stawiam znak równości, ale to nie oznacza, że gdy nie piszę, to nie chce mi się żyć. Nie wiem, czy pisałabym wiersze, gdybym miała inny bagaż doświadczeń, może tak, ponieważ mój pierwszy był o Wojsku Polskim i napisałam go w pierwszej klasie szkoły podstawowej. I jak zaczęłam w pierwszej klasie, tak piszę do dzisiaj, inna sprawa, że większość moich prac ląduje w koszu. Jednak od momentu odkrycia portali literackich już tak dużo ich nie znika, ale rzadziej je piszę. Oczywiście nie wszystkie teksty sprowadzam do traumatycznych przeżyć z z dzieciństwa, czy do samobójstwa taty, ale jednak on jest dominującym "bohaterem lirycznym". Ostatnio w ogóle nie piszę już o tamtych wydarzeniach. Może, na szczęście, wypisałam się? Dumna? Ocena decyzji? Trudne pytania. Odpowiem na nie za kilkadziesiąt lat. Mam nadzieję (uśmiech), że będę wtedy chociaż z jednej rzeczy dumna. 



G.K.: Jest ktoś na kim się wzorujesz - autorytet?

J.F.: Z autorytetami mam problem, a raczej z brakiem autorytetów. Rodzice za szybko przestali być dla mnie wzorem do naśladowania, a brak autorytetu ze strony rodziców powoduje, że dziecko jest samotne i zagubione, dlatego bardzo ważne jest zrozumienie i wzajemny szacunek w rodzinie. Jeśli autorytetem przestają być rodzice, to dziecko szuka go w szkole. Niestety tu też moje doświadczenia są negatywne. Tata pozywał dyrektora podstawówki z ramienia swoich służbowych obowiązków. Procesy trwały latami, a ów dyrektor był również moim wychowawcą, żona wychowawcy naszym pediatrą. Cóż, mnie i mojemu bratu nie było w tej szkole najłatwiej. Brat zapłacił najwyższą cenę, powtarzając piątą klasę, choć na pewno sobie na to nie zasłużył. Został z dwóch przedmiotów: zajęć praktyczno technicznych i języka rosyjskiego. Zdolny i wrażliwy chłopak powtórkę plus brak oparcia w domu przypłacił depresją. Może właśnie z powodu braku autorytetów w okresie dorastania czuje się cały czas odrębną częścią świata. Owszem, podziwiam i doceniam intelekt, talent, życiową postawę, sukces wielu osób, ale nie zauważam u siebie oddziaływania wyzwalającego bądź ujarzmiającego, więc trudno nadal mówić mi o autorytetach w stricte znaczeniu tego słowa. Nie wzoruję się też żadną twórczością, chociaż bardzo dużo czytam. Uciekam wręcz w lekturę lub film. Inny świat zawsze wydawał mi się lepszy, lecz zbyt nierzeczywisty, żebym chciała, czy mogła do niego należeć. Wszystko robię po swojemu (uśmiech). Może echo któregoś z autorów możemy znaleźć w moich wierszach, ale nie jest to świadome działanie. 



G.K.: Bardzo cenię Twoją szczerość, jak również próbę rozrachunku z przeszłością. Nie poddajesz się jej, nie dajesz sobą manipulować, chociaż konsekwencje permanentnego strachu pozostawiły ślad. Twoja poezja gatunkowo jest wpisana w taką ciemną sferę życia, o której wielu nie chce mówić, chociaż takie sytuacje powinny być napiętnowane. Chciałabyś opowiedzieć, jak wyglądało Twoje dzieciństwo i jak Twoja rodzina walczyła z „ciemną stroną”?

J.F.: Jeśli zaczęłabym opowiadać, napisałybyśmy, Grażynko, książkę. Odsyłam ciekawych odpowiedzi do moich wierszy. Proszę jedynie (czytelniku) nie zapomnieć, że "Przemoc domowa nie jest sprawą prywatną. Przemoc domowa to przestępstwo" i jeśli za ścianą usłyszysz coś podejrzanego – reaguj. Lepiej ośmieszyć siebie niż nie pomóc komuś, komu twoja interwencja może uratować życie, czasem nawet dosłownie. W minioną wigilię Bożego Narodzenia dziewięć osób zginęło z rąk współmałżonka w awanturze domowej. 



G.K.: Jak powstają Twoje wiersze? Gdzie je zapisujesz?

J.F.: Obecnie wyłącznie za pomocą klawiatury i puszczam do sieci. Dlatego nazywam siebie poetką internetową, tam mnie też najczęściej można spotkać.



G.K.: To, że nazywasz siebie poetką internetową to jedno, ale poza poezją publikowaną w tej formie, wydałaś na papierze dwa tomiki: Autoportet - nagroda w konkursie, zorganizowanym przez East Bay American Association - „Debiut 2008 i Geny - nagroda Grand Prix w III Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Granitową Strzałę”. Chciałabym zapytać o tę drugą nagrodę, ponieważ, po ogłoszeniu wyników, pojawiły się głosy sprzeciwu oraz informacje o tym, że wysłałaś zestaw opatrzony godłem, który był jednocześnie twoim nickiem, używanym na portalu literackim Truml. Sugerowano, że to incydent, który kwalifikuje zestaw do odrzucenia z konkursu a dodatkowo fakt, że zostałaś nagrodzona, zostało odebrane jako naganne i obrzucone inwektywami treści: „że to obrzydliwe i jawne świństwo”. Jurorom też się „oberwało”. Opowiesz nam kulisy sprawy? 

J.F.: Tak, orgia nienawiści rozpoczęła się na blogu Ewy Bieńczyckiej i została przeniesiona na liternet, gdzie już jako jedna z użytkowniczek portalu czułam się wywołana do odpowiedzi, więc odpowiedziałam: użycie tego godła było głupie, chociaż msz. nie powinno wywołać burzy zarzutów i podejrzeń o kolesiostwo, ponieważ żadnego z czworga jurorów nie znałam, a z tym akurat nickiem niewiele osób mnie kojarzyło, pisałam pod nim anonimowo i krótko. Osobiście miałam przyjemność poznać tylko organizatorkę konkursu i redaktorkę mojej książki tydzień po uroczystej gali "Granitowej Strzały". Czy nie prościej byłoby wysłać zestaw wierszy opatrzony godłem, którego nikt nie kojarzy, ale za to powiadomić osobiście znajome jury o sobie i w ten sposób uniknąć pomówień i zgarnąć nagrodę? Że też nikt z tych inteligentnych osób nie pomyślał w ten sposób, gdy snuł teorie spiskowe na temat moich koneksji i wygranej. Pomimo tej całej afery nadal uważam, że moje zwycięstwo było czyste i z owej czystości czerpię radość. Zastanawiam się - jaki huragan wywołałbym fakt, gdybym teraz na konkurs wysłała wiersz pt Joanna Fligiel, bo przecież taki napisałam i nigdzie na papierze nie był publikowany (uśmiech), ale czuję niesmak po ostatniej aferze, więc nigdzie żadnych tekstów nie wysyłam. My Polacy jesteśmy liderami nieufności, a my "poeci" biegniemy w peletonie. Najgorsi są jednak Ci, którzy czerpią perwersyjną radość ze szpiegowania. Każdego można zniszczyć, zarzucając mu brak szlachetności i to wcale nie dlatego, że sami nie jesteśmy szlachetni, tylko trudno nam uwierzyć w cudzą bezinteresowność. Ale dlaczego? I czy czasem nie jest tak, że sam brak wiary w czyjąś szlachetność, nie ograbia nas z szlachetności? W ostatecznym rozrachunku to dobrze, że wydano moją książkę. Całość uzyskanego dochodu ze sprzedaży Genówprzekazałam inicjatywie "Ratujmy dzieci" - bezgotówkowo, chętni wpłacali bezpośrednio na konta szkół dowolne kwoty, jak się okazało wcale nie tak mało. Geny nakarmiły sporo dzieciaków i karmią nadal, gdyż niektórzy wpisali sobie wpłaty w kalendarz wydatków. Jestem z nich dumna.



G.K.: Przeczytałam wiele twoich wierszy i najbardziej lubię te, w których opisujesz jakieś osoby, np. Rozpacz, Cyganiak, … o Ewce, Wujek Chlebny…. Czy temat wiersza jest przypadkowy, czy nagle wpada do głowy, chodzisz z nim kilka dni i wreszcie pewnego poranka powstaje wiersz?

J.F.: Różnie z tym bywa. Cyganiak pisał się długo, dojrzewał. Wujek Chlebny (jeden z najważniejszych dla mnie wierszy, poświęcony mojemu prawdziwemu wujkowi, oficerowi policji, ofierze Zbrodni Katyńskiej i jego żonie, którą zabrało Gestapo i również zniknęła bez wieści jak wujek) oraz Ewka jeden długi dzień. Rozpaczpowstała w pięć minut. Wszystkie wiersze z moim "najważniejszym" bohaterem lirycznym napisałam w pięć minut. Tak, wierszy z tatą nie piszę, wiersze z tatą wypluwam.



G.K.: Jak mąż odbiera Twoją twórczość? Kto jest pierwszym odbiorcą?

J.F.: Jak odbiera mój maż moją twórczość? Nie wiem. Zaraz zapytam. Mówi, że jest dumny. Na pewno ma na myśli wiersze, przez które sam się prześlizgnął (uśmiech). Rymowane liryki podobają mu się najbardziej. Peter to duży chłopak i duży zazdrośnik (uśmiech) nie lubi wierszy sprzed naszej historii. Cyganiaka ceni najwyżej, gdyż był bliskim przyjacielem bielskiego poety Stasia Goli, a wiersz jest poświęcony jego pamięci. Natomiast mój pierwszy odbiorca to anonimowy czytelnik z sieci, chociaż ostatnio coraz mniej anonimowy, ponieważ wszyscy znamy się z portali społecznościowych i zaczyna mnie to deprymować przed wklejaniem kolejnych tekstów. Może powinnam wklejać utwory pod pseudonimem? Coraz częściej tak myślę.



G.K.: To byłoby ciekawe z socjologicznego punktu widzenia, ale czy ja wiem? miałoby to służyć oczekiwaniu na obiektywne komentarze? Myślę, że komentarze zawsze będą subiektywne. Wydaje mi się jednak, że dyskusje pod wierszami są bardzo cenne – oczywiście nie wszystkie….

J.F.: Powtórzę za Elżbietą Lipińską (wywiad z ŚŚG): "publikacja w Internecie jest cenna ze względu na błyskawiczną łączności z czytelnikiem i możliwość odnotowania ich reakcji". Jednak im dłużej pozostajemy na jednym portalu i nawiązujemy (siłą rzeczy) z czytelnikiem głębsze relacje, często zaczynamy śpiewać w chórku, a to bywa bardziej żałosne niż wartościowe. Zależności grzecznościowo-wdzięcznościowe nie tylko zabierają cenny czas, przede wszystkim usypiają naszą intuicję poetycką, ograbiają nas z indywidualności.



G.K.: Twoje wiersze są bardzo osobiste. Poeta to taki trochę ekshibicjonista. Nie obawiasz się nadmiernej szczerości w poezji? Tego, że odkrywasz swoje uczucia, że każdy ma możliwość poznania twojej historii? Jak znajomi, rodzina reagują na to?

J.F.: Nie ma czegoś takiego jak "nadmierna szczerość w poezji". W poezji nie można być nieszczerym. Poezja jest najbardziej osobista ze wszystkich sztuk. Traktuję ją niezwykle poważnie. Nie nabieram czytelnika na wymyślone emocje, dzielę się tymi, które mam. Jeśli opisuję coś, czego byłam świadkiem, to tylko z pozycji obserwatora, a nie uczestnika, którym nie byłam. Moja mama bywa zażenowana, kiedy mnie czyta, ale nigdy nie powiedziała: ”dziecko przestań pisać”, rozumie, że muszę. Syn nie interesuje się. Moi znajomi nie czytają książek poetyckich, nawet moich i to mi nie przeszkadza, a nawet lubię to (uśmiech).



G.K.: Ostatnio w rozmowie z innym poetą dowiedziałam się, „że najgorszą rzeczą jaką może zrobić poeta, jest traktowanie poezji jako terapii. Tekst to nie spowiedź, jeśli starasz się rozliczać z czymś ze swojego życia to piszesz szczerze, a szczerość, prawda, to są najgorsze rzeczy jakie mogą spotkać sztukę”. Wiem, że odpowiesz coś zupełnie sprzecznego…..

J.F.: Kto z nas lubi dorodne ziemniaki, które po przekrojeniu są czarne w środku? Tworzenie jest dla mnie adekwatne z życiem. Poezję traktuję serio, choć najczęściej jak wentyl, bez niej pewnie bym pękła, a dzięki niej mogę wypuścić nadmiar gromadzących się emocji. Piszę dlatego, żeby pomóc sobie. Ocenę wartości mojej poezji pozostawiam czytelnikom. Nie zawracam sobie tym głowy. 



G.K.: Czujesz się spełniona jako kobieta i poetka? 

J.F.: Jako poetka nie. Nie napisałam jeszcze wszystkich wierszy, a z tych których jestem zadowolona jest tylko kilka. Niestety, nie zawsze umiem znaleźć słowa do wyrażenia tego, co naprawdę czuję. Lecz jako kobieta tak. Czuję się spełniona. Poczułam spełnienie dość dawno, w dniu urodzin mojego syna, dwadzieścia dwa lata temu. Uważam narodziny dziecka za najważniejsze i najpiękniejsze wydarzenie, jakiego doświadczyłam, nieporównywalne z żadnymi innymi radościami, które mnie później, czy wcześniej spotkały. 



G.K.: Czego sobie życzysz w Nowym Roku? Masz jakie postanowienia?

J.F.: Życie jest fascynujące i pełne niespodzianek, więc nie robię sobie żadnych postanowień noworocznych. Największą radość sprawiają mi rzeczy, których nie planowałam. A może nie robię postanowień, bo nie umiem żyć pod presją? Zdobywać wytyczonych szczytów, nawet jeśli sama sobie je wytyczam (w góry też nie chodzę). Być może jestem za mało ambitna. A życzę sobie serotoniny w dostatecznych ilościach (uśmiech).



G.K.: Pozostaje mi życzyć tego samego, jak również kolejnych pięknych i mądrych wierszy. Bardzo serdecznie dziękuję za wywiad.

J.F.: Dziękuję Grażynko.

Wspomnienie w tempie rubato

Mam dziesięć lat. Od trzech mieszkamy w fliglówce.
Fliglówkę wybudował mój tata. Pomnik stoi do dziś.
Kiedy spoglądam na niego po latach, nie widzę
kwadratowego klocka z dziewięcioma lokalami,
z suszarnią przy piwnicach, ale nasz dom. Mój

i Jolki. Jolka mieszka piętro wyżej, z bratem
i z rodzicami. Nocami przesiadujemy na korytarzu,
szepczemy o chłopakach. Jeszcze wtedy nie
wiem, że jak bawię się bez Jolki w ciuciubabkę,
chłopcy kładą się na posadzkę i zadzierają głowy.

Nie domykamy drzwi i dlatego w naszej kuchni
mieszka mysz. Zostawiam dla niej ser, ale
i tak woli  torebki z cukrem na kartki.
Życie takie już jest, zależne od tego, by
nie znaleźć się w nieodpowiednim miejscu,

w nieodpowiednim czasie. Życie nie ma szans, gdy
przebiega przed nosem taty. Tata ćwiczył palce na
sonacie. Do perfekcji opanował późny okres;
śmierć z wbitym widelcem, śmierć w krawacie, życie
w nieodpowiednim czasie, i spektakularny finał.





Rubato* (z wł., oznacza dosłownie obrabowanie) - chwiejność tempa wynikająca z dowolnego wydłużania i skracania dźwięków, lecz takiego, by średnie tempo na przestrzeni odcinka granego rubato było zgodne z oryginalnym.

kolor dzieciństwa

kiedy Jolka mlaska, zapominam oddychać,
zawsze byłam dziwna. oddzielam kaszę
od mięsa., taka mała zemsta -

- świetlicowej, na małej komunistce: nałożyć
jedno na drugie, wymieszać, podać wrzące
a (tylko) Jolce dać possać iryska. na razie

mam za długie ręce, nogi, włosy
obcięte za krótko, wciśnięte okulary
głęboko w kieszeń. wstydzę się.

urosną mi piersi i zostanę jeszcze
jedną suką z cieczką. zjeżdżamy
na sankach przy kurnikach. mała

górka, jedno ostrze. metal. nabijam się.
znowu szpital. mama płacze. to, co
pamiętam rzadko bywa mało czerwone.


z cyklu  "z Jolką"
http://www.supershare.pl/?d=5798F6CC2
czyta Wanda Szczypiorska
autor joanna fligiel

Bąbelki


Jolce puchną oczy. Bez powodu,
stwierdza, i sięga po butelkę żywca.
   Życie lubi wzbierać jak piana z piwa
   nalanego pochopnie do środka,
   zamiast pieścić delikatnie ściankę
   szklanki.

   Zobaczyć można tylko to, co wypływa
   na powierzchnię, a co skrywa się
   na dnie, można jedynie sobie wyobrażać.
Jolce drży pękający kącik ust.
Zmora dzisiejszej cywilizacji.

Tulę ją. Czuję, jak się wyślizguje,
ale będę trzymać. Tak długo, aż
zabraknie sił. Przyjaźń.
   Kolejny raz możemy się nie wspiąć.
   To, co ponad, zawsze wymaga wysiłku.

On wraca.  On odchodzi.. Znowu wraca.
W znowu jest tyle sensu, co w odpalaniu
petard w dzień.
   Dużo huku, a jasność dnia wyklucza
   oglądanie fajerwerków.

rozprawa o wprawie umieszczania rybek w kratkach przez wyuczonego artystę

Zgodność artysty ze mną,
że Jolka to strata czasu
sypie się jak zamek z piasku,
postawiony w trzydziestoośmio
stopniowym upale.

Artysta dowodzi, że nie zawsze
strata czasu jest stratą czasu,
że strata czasu bywa skrótem,
że bywa często, aż zmienia
znaczenie pojęcia skrótu.

Weźmy naukę np. rysowania.
Rysownik rysuje rybkę.
Wyznacza pole z kratkami.
Wybiera rybkę: bocję wspaniałą,
pasiastą, nieco grubawą,

nieco nieśmiałą, ale najlepiej
czującą się w stadzie. Bocja
wydaje dźwięki; klika, co
podważa tezę, że ryby są nieme.
Potrafi też nieźle przerazić,

kładąc się na boku i udając
trupa. Wracając do rysowania;
najpierw nakreślasz owal tułowia,
potem ostry pysk, górną płetwę
i trzy mniejsze pod brzuszkiem,

rozdwojony ogon (w takiej,
nie innej, kolejności). Rysujesz
kontur oka, opadłą dolną powiekę,
uśmiech i teraz dopiero paski,
i pierwsze promienie, i możesz

pokolorować bocję na żółto,
na pomarańczowo, na czarno.
Bez straty czasu niczego się
nie nauczysz. Skrót bez pojęcia
straty czasu to loteria - główna

wygrana nigdy nie trafia się tobie.
Artysta dzieli kartkę na osiem
kratek. Wybiera. Niewykluczone,
że bocję. Jest wspaniała, a on
już zdążył się jej nauczyć.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Sprzątanie

Jolka stwierdza, że nie jest w stanie
polubić ludzi. Starała się, ale są
strasznie głupi. Nie rozumieją, że to

co wyrzucą -  do nich wróci; krzywdę,
kłamstwo, dwutlenek węgla - wymienią
na samotność, raka i trzęsienia ziemi.

Postawiła dom, z własnym kominem,
i częściej spogląda w niebo. Niepokoi się
cudzym dymem. Nie grodzi posesji,

a śnieg topnieje i widać gołą prawdę
o ludziach. Pytam, czy ten wywód
dotyczy tego, co zbiera do worka?

Nie podrzucili mi tego Marsjanie, mówi.
Niby nie, ale zawartość może mylić,
niektóre śmieci wyglądają jak części

statku kosmicznego. Może kosmici
wzięli Ziemię za  wsyp, przez tę dziurę
ozonową. Jolka puka się w czoło, jakby

moja wiara w Ziemian była głupsza od tych,
którzy podrzucili jej to, niepasujące do niczego
co znam, i odwraca się tyłem do człowieka.


z cyklu z Jolką
http://www.supershare.pl/?d=324AC5E42
czyta Wanda Szczypiorska
autor joanna fligiel

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Tajemnice przeciwgruźlicze, czyli Szopen z pozycji ryczki


Z Jolką mamy swoje tajemnice.
Milczę. Jolka milczy. Wybuchamy śmiechem.
Taka babska przyjaźń z aktualizowaniem danych.
 
Jolka jest moim twardym dyskiem.
Jolki dyskiem jestem ja. Pamiętam Jolkę
w czerwonej czapeczce z krótką antenką.
 
Jolka czapki nie pamięta, ale pamięta
jak zjeżdżamy na saneczkach spod pawilonu
czwartego. Moje sanki są ciężkie i dębowe,
 
Joliki sosnowe i co roku nowe. Dzieci jest tam
więcej, ale my jakoś zawsze razem. Pewnie
to sprawka Szopena, który zawsze ma dla nas
 
landrynki. Z każdym dniem jest chudszy
i bardziej naprany. Woła nas z okna niskiego
budynku, do którego wchodzą czwórkami,
 
a na który patrzy się z mojego dziecięcego pokoju.
Skradamy się. Stajemy na ryczkach. Zaglądamy
i zwiewamy w krzaki przerośniętych porzeczek.
 
Jolka wie. Ja wiem, co robi Szopen
przy metalowym stole, ale nadal
uwielbiamy ssać kolorowe karmelki.

I chociaż staramy się ssać, jak najwolniej,
to ani ja, ani Jolka już nie mamy złudzeń,
że jutro będzie dłuższe, niż wczoraj.





z cyklu "z Jolką"
http://www.supershare.pl/?d=886E80EF2
czyta Wanda Szczypiorska
 autor joanna fligiel

to będzie smutny wiersz, o sensie życia, w tonacji czarno-białej



Ludzie dzielą się na dobrych i złych.
Jolka mówi, że jest zła. Marzy,
by on się nigdy nie urodził,
        kiedy moje marzenia sprowadzają się
        do kwitnących storczykami łąk,
        na wapiennych wyspach Olandii.

Mówię Jolce, że znam taką poetkę,
po polio. Jest szczęśliwa nawet,
gdy się przewraca, a Jolka,
         że to ogromna różnica pomiędzy -
        - po, a w trakcie - i przez ponad
         dwadzieścia, nadprogramowych lat.

To przed nim wykonałam striptiz,
w przedpokoju, przy świetle, przy
żarówce setce, szczypał mnie.
        Nikomu, niczego w życiu
        nie zazdrościłam, tak jak jemu,
        tego, że nie chodzi do szkoły.

On nigdzie nie chodzi. Czyta
o żywotach świętych. Przegląda
religijne filmy. Kartkuje papieskie
         albumy. Ma zajęcie.
         Śledzi zanikające mięśnie.
         Jolka mówi, że to wszystko

po coś, choć nie wie po co
on się urodził, nie dlatego,
przecież, żeby oglądać mnie
         nagą. Za to ja, to na pewno,
         po to, bym mogła się
         przed nim, wtedy, rozebrać.




( z cyklu "z Jolka")
http://www.supershare.pl/?d=64B972AA2
- czyta Wanda Szczypiorska.
autor joanna fligiel